Under Amour to firma, która kojarzyła mi się głownie z fitnessem oraz crossfitem. Trudno było mi ją utożsamić z czystym bieganiem. Do testu otrzymałem model Speedform Apollo Vent. Pierwsze wrażenie: but stosunkowo lekki, miękka cholewka, spora elastyczność podeszwy. Ale przejdźmy do konkretów.

Cholewka zbudowana jest z dwóch części. Przednia uszyta jest z dwóch warstw – wierzchniej wyposażonej w całości w otwory wentylacyjne i wewnętrznej „podszewki”, która również na całej powierzchni posiada otwory wentylacyjne. Są one nieco większe i gęściej rozmieszczone. Tylna część cholewki to zapiętek. Jest on pozbawiony otworów wentylacyjnych. Wykonany został z materiału nieco twardszego, ale wciąż plastycznego. Charakteryzuje go wysoka miękkość i plastyczność. Ugina się pod niewielkim naciskiem. Rozwiązanie to stabilizuje cholewkę, ale nie pozbawia komfortu ścięgna Achillesa. Co ciekawe, to samo tworzywo obecne jest po wewnętrznej stronie podeszwy na wysokości pięty. Miejsce oplatające kostkę jest dobrze wycięte i zakończone przyjemnym meshem. Miejsca łączenia przedniej i tylnej części cholewki, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz, połączone są meshowymi płaskimi paskami.  Daje to pełen komfort użytkowania. Dodatkową rzeczą podnoszącą komfort jest niewątpliwie zintegrowanie podeszwy z wkładką. W zasadzie nie ma wkładki, a jedynie płynne bezszwowe przejście materiału. Ucieszą się z pewnością osoby, które umiłowały sobie bieganie w butach bez skarpet i mają dosyć po skończonym treningu wyciągania stopy razem z przyklejoną do niej wkładką.  Wielkim rozczarowaniem okazał się system wiązania. Jedno oczko i dodatkowe trzy małe kanały dla sznurowadeł to cały system, który ma utrzymać i zapewnić stabilizację naszej stopie podczas ruchu. Niestety po związaniu stopa ma zbyt wiele luzu i czuć, że dwa-trzy miejsca więcej bardzo poprawiłyby komfort użytkowania. Szkoda… podczas biegu czuć, że but nie jest spójny ze stopą. Być może osoby o szerszej stopie nie będą miały z tym kłopotu. Podeszwa zbudowana jest z miękkiej pianki, która wykazuje się niezłą sprężystością. Całość podeszwy zdobi piękny wzór bosej stopy.

Przejdźmy do biegu…

Na początku sporo czasu zajęło mi ogarnięcie związania buta.  Starałem się zrobić wszystko co można, by nie chlapać butem o podłoże. Po jako takim załatwieniu sprawy przyszła kolejna refleksja. Czuć, że nie jest to ani rasowa startówka, ani miękki but treningowy. Ciężko mi go wpasować w kanon. Bieg w obuwiu bardzo przypominał mi bieganie w Ecco Biom, aczkolwiek Undery są wyposażone w większą amortyzację. Niemniej jednak, wziąwszy pod uwagę dynamikę, byłem pozytywnie zaskoczony. Co do wyżej wspomnianej amortyzacji, to trzeba uczciwie przyznać, że jest jej nie za wiele, ale z drugiej strony wystarczająco, by nie wrócić po treningu o obolałych nogach. Czy zdecydowałbym się w nich pobiec maraton? Z pewnością nie, ale wiele treningów do niego zrobiłbym z wielką przyjemnością w tym obuwiu.

Na dynamicznym biegu, po uprzedniej zabawie z wiązaniem, but spisuje się bardzo dobrze. Stopa nie tonie w obuwiu, można wkręcić naprawdę mocne tempo. Kolejna rzecz, która jest na bardzo wysokim poziomie to wentylacja.  Jakie lato mieliśmy, każdy wie. Z dużą obawą wychodziłem na trening w temperaturze powyżej 25 stopni, a że nie należę do ludzi, którzy mają chęć skatować się o 4 nad ranem, biegałem około godziny 8,  kiedy temperatura była już dosyć wysoka. Mam duży problem z przegrzewaniem organizmu, gdy  temperatura przekracza 25 stopni. Puchną mi dłonie i stopy, więc z jednej strony martwiłem się, że krew w stopach będzie się gotowała, z drugiej zaś pomyślałem, że jak nieco przypuchną, to i luz w bucie będzie mniejszy 😉 Konkludując wątek wentylacji, cholewka spisała się na mojej stopie, jak Old Spice pod pachą Terrego Crews`a. Nie będę się tu długo rozpisywał, bo albo coś działa albo nie. Tu działa, więc idziemy dalej. Podczas lekkiego deszczu, który mnie spotkał na jednym z treningów, dane mi było przetestować przyczepność buta. I tu wielkie zaskoczenie – biegając zarówno po ścieżce rowerowej, jak i gładkiej kostce na Krakowskim Przedmieściu, but się ślizga jak na lodzie. Podczas odbicia noga wyczuwalnie ucieka do tyłu.

Słowem podsumowania, ze względu na system sznurowania, buta nie poleciłbym osobom z wąską stopą. Ze względu na niską amortyzację, odradzałbym go osobom cięższym oraz tym, które nie mają stażu biegowego. Poleciłbym go dla osób, które bieg traktują jako uzupełnienie treningu np. siłowego, crossfitowego. But dostarczy też sporo radości osobom szukającym czegoś pośredniego między bieganiem naturalnym, a butem półstartowym.


Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o odzieży, która jest dedykowana runnersom. Wraz z obuwiem otrzymałem koszulkę HeatGear Tech Shortsleeve T-Shirt i spodenki HeatGear Flyweight Run Split Shorts. Osobiście preferuję koszulki na ramiączkach, stricte lekkoatletyczne, i nie przepadam za rękawkami na treningu. Mimo, że koszulka z rękawkami, to ze
świetnego materiału i dobrze skrojona. Całość bardzo dobrze leży, świetnie oddycha, nie podskakuje. Spodenki również są bardzo okej. Wentylacja jest na najwyższym poziomie, a to za sprawą perforowanych paneli z tyłu i meshowych majtek doskonale odprowadzających wilgoć. Gumka świetnie trzyma gacie na biodrach. Z przodu wewnątrz spodenek mamy jedną kieszeń na jakieś małe duperele typu moduł GPS czy chusteczki. Jest też druga kieszeń z tyłu, zapinana na zamek i sporo większa. Obecność kieszeni bardzo doceniam, często brakuje mi tego dodatku. Wagowo nie jest to mistrz świata, ale jeżeli chodzi o komfort i funkcjonalność to plasuje się na podium. Cenowo spodenki można już znaleźć za kwotę poniżej nominału zielonego prostokąta z Władysławem Jagiełło, wiec też miło.

O autorze

Pawel Rozanski

Przygodę ze sportem zaczął od jazdy na rowerze MTB, później przerzucił się na kolarstwo szosowe. Triathlonem zainteresował się będąc na studiach. W wieku 21 lat ukończył pierwszego Ironmana, a w 2007 roku na zawodach w Klagenfurcie zdobył trzecie miejsce w kategorii M-18. Trzy sezony trenował pod okiem trenera z Nowej Zelandii John’a Newsom’a. Niestety problemy zdrowotne tymczasowo zdyskwalifikowały go ze startów. Obecnie przygotowuje zawodników do startów biegowych i triathlonowych na dystansie IM i HIM. Z sukcesów swoich podopiecznych czerpie dużą satysfakcję. W swojej pracy trenerskiej największą wagę przywiązuje do efektywności treningu. Jest wielkim zwolennikiem pracy nad doskonaleniem lokomocji ruchu. Najbardziej lubi biegać po Puszczy Augustowskiej. Marzy o starcie w norweskim Norseman Extreme Triathlon.

Zobacz wpisy autora